W piątek (24.04) do jednego z legionowskich sklepów przyszli nie klienci, a pracownicy Sanepidu wraz z policjantami. Powodem tej niecodziennej wizyty było podejrzenie, że właściciel sklepu wprowadza do obrotu tak zwane środki zastępcze, czyli środki psychoaktywne sprzedawane w zamian za zakazane prawem dopalacze.
Przeprowadzona kontrola ujawniła 28 podejrzanych produktów, które zostaną teraz zbadane w laboratorium. Dalsze decyzje co do przyszłości sklepu i jego właściciela podejmie już Sanepid.
Zgodnie z prawem, w przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny może nakazać wycofanie go z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone są badania dotyczące jego wpływu na zdrowie.
Inspektor sanitarny dodatkowo może również nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep na okres do 3 miesięcy.
Postępowanie karne może być wszczęte, gdy wśród zabezpieczonych środków znajdą się substancje psychoaktywne wskazane w Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii.
/red/
Mateusz10:59, 28.04.2015
0 0
To pewnie ten sklep, którego reklama była prowadzona na ulicach Legionowa, gdzie np. mi próbowano dać jeden z dopalaczy na ulicy i zapraszano do sklepu.. 10:59, 28.04.2015