Święta Bożego Narodzenia to czas, gdy do internetu trafia wyjątkowo dużo rodzinnych zdjęć. Wizerunek dzieci przy choince, podczas kolacji wigilijnej czy rozpakowywania prezentów w kilka sekund trafia do mediów społecznościowych. Dla wielu rodziców to naturalny sposób dzielenia się radością. Dla ekspertów moment, w którym cyfrowy ślad dziecka znacząco się powiększa.
Jak wynika z danych przytaczanych w poradniku NASK "Sharenting i wizerunek dziecka w sieci", około 40 proc. rodziców w Polsce publikuje zdjęcia swoich dzieci, zamieszczając średnio 72 fotografie i 24 filmy rocznie. 42 proc. z nich udostępnia te materiały szerokiemu gronu odbiorców - nawet do 200 osób - często bez ustawień prywatności. Cyfrowa obecność zaczyna się bardzo wcześnie: 23 proc. dzieci "pojawia się" w sieci jeszcze przed narodzinami (zdjęcia USG), a średni wiek cyfrowych narodzin to sześć miesięcy.
Ekspertka Instytutu Badań Edukacyjnych Aleksandra Rodzewicz podkreśliła w rozmowie z PAP, że w przypadku rodziców wprowadzenie odgórnych zakazów publikowania wizerunku dzieci jest niemal niemożliwe, ponieważ wiązałoby się to z ograniczeniem władzy rodzicielskiej i wolności konstytucyjnych. Z tego powodu - jak wskazała - jedyną skuteczną drogą w tej grupie jest intensywna edukacja, uświadamiająca różnice między światem realnym a cyfrowym.
Rodzewicz zwróciła uwagę, że wizerunek udostępniany w przestrzeni cyfrowej natychmiast przestaje być własnością autora i jest powielany bez kontroli. Dodała, że użytkownicy często nie zdają sobie sprawy, iż zakładając konta w mediach społecznościowych, przestają być właścicielami swoich danych, a prawa do nich przejmują platformy. Dodatkowo zdjęcia te mogą służyć do trenowania modeli sztucznej inteligencji, która "karmi się" zasobami udostępnionymi w sieci, często wskutek braku wiedzy lub bezmyślności użytkowników.
Skala zagrożeń jest szeroka. NASK wskazuje, że nawet połowa materiałów gromadzonych przez pedofilów może pochodzić z mediów społecznościowych. Zdjęcia dzieci bywają też wykorzystywane do tzw. cyfrowego kidnapingu, czyli podszywania się pod rodziców w sieci.
Ekspertka IBE przywołała przykład sytuacji z Jeleniej Góry, która - jak powiedziała - pokazuje, jak bardzo proste stało się dziś namierzenie dziecka. Wizerunek, udostępniany wcześniej wielokrotnie przez szkołę i rodziców, został błyskawicznie odnaleziony. Nawet jeśli zdjęcia nie są podpisane imieniem i nazwiskiem, powiązania rodzinne i polubienia pod fotografiami pozwalają "po sznurku" dojść do danych adresowych i tożsamości dziecka. Ustalenie tych danych jest dziś bardzo proste, ponieważ placówki edukacyjne, rodzice i dziadkowie udostępniają w sieci ogromne ilości zdjęć.
Rodzewicz podkreśliła znaczenie kwestii praw dziecka. Jak powiedziała, dorośli bardzo selektywnie publikują własne zdjęcia, dbając o swój wizerunek, natomiast wizerunek dziecka bywa udostępniany bez krytycyzmu, w różnych - także intymnych - sytuacjach. Dzieciom tworzony jest publiczny "cyfrowy album", bez pytania ich o zgodę.
Ostrzegła także przed zjawiskiem tzw. troll parentingu, polegającym na publikowaniu ośmieszających zdjęć dzieci - np. gdy płaczą, są ubrudzone lub znajdują się w kłopotliwych sytuacjach - wyłącznie dla zdobycia popularności w sieci. Jak podkreśliła, takie działania nie służą żadnemu pozytywnemu celowi i naruszają godność dziecka.
Dodała, że w Stanach Zjednoczonych pojawiają się już pierwsze sprawy sądowe przeciwko rodzicom i instytucjom w związku z publikacją wizerunku dzieci. Jej zdaniem w perspektywie kilku-kilkunastu lat także w Polsce dzieci mogą korzystać z tzw. prawa do bycia zapomnianym (art. 17 RODO), domagając się usunięcia zdjęć ze stron szkół czy przedszkoli.
Ekspertka IBE razem z Magdaleną Bigaj, prezeską Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa, oraz mecenas Agatą Dawidowską przygotowały trzy ekspertyzy i rekomendacje dla sejmowej Komisji do Spraw Dzieci i Młodzieży. Dokumenty te dotyczą m.in. sharentingu oraz ochrony wizerunku dzieci w placówkach edukacyjnych.
W rekomendacjach zwrócono uwagę, że ochrona dzieci nie oznacza rezygnacji z dokumentowania ich dorastania. - Dokumentować, ale nie upubliczniać - wskazała ekspertka, podkreślając, że prywatne archiwa, dyski czy tradycyjne albumy pozwalają zachować wspomnienia bez narażania dziecka na skutki cyfrowej nadobecności.
Ekspertka zaznaczyła, że takie zasady powinny również stosować placówki oświaty. W każdej z nich można wyznaczyć jedną osobę odpowiedzialną za dokumentację. Powinna ona korzystać z odpowiedniego, zabezpieczonego sprzętu służbowego, a nie z prywatnego smartfona. Tak przygotowane materiały można udostępniać rodzicom za pośrednictwem zabezpieczonych dysków, zamiast publikować je w otwartych kanałach społecznościowych. (PAP)
wdz/ mhr/
Jedno ogłoszenie i mandat. „Mechanik samochodow...
Poszukuję mechanika-mechaniczki samochodowej, ale z jajami !
Yoolca
09:36, 2025-12-25
Jabłonna: Auto na boku po zderzeniu koło Lidla
Po zdjeciach, mazda nie ustąpiła pierwszeństwa
Set
21:15, 2025-12-21
Jabłonna: Auto na boku po zderzeniu koło Lidla
*%#)!& jest to skrzyżowanie jak nieszczęście zastanawiałem się kiedy tam będzie jakieś *%#)!&
MD
19:03, 2025-12-21
Legionowska policjantka otrzymała wyróżnienie
a o matce wychowującej 3 dzieci i pracującej za 3500netto , i z emeryturą po 60 roku życia w kwocie 1400zł napiszecie też jaka DZIELNA?
Marta
10:36, 2025-12-18
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz